- nie to niemożliwe- powtórzyłam cicho
Po chwili rozmyślań za i przeciw wiedziałam, że muszę tam wyjść, no przecież taka okazja się nie powtórzy! Spojrzałam w lustro- wyglądałam nadzwyczaj dobrze. 'Dajesz!' pomyślałam. Wychyliłam się i znów zobaczyłam smukłą postać- to na pewno był on. Podeszłam bliżej już praktycznie mogłam go dotknąć. W tym momencie odwrócił się a ja zamarłam. Tak, owszem to był Matt, ale wyglądał jakby stracił jakieś 15 lat!
Znów miał te swoje czarne włosy, kompletny brak zarostu i jeśli dobrze się przypatrzyłam ujęło mu z 10 kilo, był chudy jak patyk. Jednak wbrew pozorom nie to było najdziwniejsze. Po chwili uśmiechnął się, przytulił mnie i odezwał się głosem Jima:
- cześć, co się stało? Aż tak odbiegam od twojego wyobrażenia? -powiedział uśmiechając się
- n-nie, ale ty...ty jesteś..to ty Jim?
- no ja a kto?
- wiesz nie chcę żebyś myślał, że jestem jakąś szajbuską, ale troszkę przypominasz mi..
- no wiem, to.. ja to często słyszę, Matt tak? eh bałem się takiej reakcji.
- nie no co ty to jest tylko mały szok, jakoś przywyknę, ale jak to tak samo, jesteście jak bliźniaki
- taa.. zbieg okoliczności. Wiesz, że każdy człowiek na świecie ma swojego sobowtóra? Błąd genetyczny naszej rasy. Ale aż tak cię to przeraża?
- w życiu, tylko od razu pomyślałam, że moje palce jednak mnie trochę zawodzą
- hahaha, powiem ci, że to było bardzo przyjemne doświadczenie
- no ja myślę!
Poszliśmy do mojej sali. Usiadłam na łóżku i bacznie przyglądałam się Jamesowi. Składał moje rzeczy bardzo starannie, za chwilę miał przyjechać mój brat, mieliśmy kilka minut dla siebie. Po spakowaniu się zeszliśmy do poczekalni, my nie mogliśmy odebrać moich dokumentów. Długo milczeliśmy, Jim ciągle trzymał moją dłoń jakby bał się, że ucieknę.
- to co pojutrze idziemy do Rebel Pub? Kupiłeś bilety?- przerwałam milczenie
- yyy tak, ale może jednak wybierzemy inne miejsce, widzę że nie jesteś jeszcze w pełni sił?
- pieprzysz! idziemy na ten koncert i nic nas nie powstrzyma. Ok nie będę biegła po autografy wychodzimy od razu po występie, jak chcesz
- to, to dobrze, przepraszam, jeszcze zdobędę dla ciebie ten autograf. Przysięgam.
W tym momencie wszedł mój brat, tak zdecydowanie nic się nie zmienił. Wyszliśmy ze szpitala sami, tylko ja i Jim, musiałam się pożegnać, bo miałam go zobaczyć dopiero za dwa dni. Przyciągnął mnie do siebie, jak to miał w zwyczaju i znowu wplótł palce w moje włosy. Całując go po raz drugi miałam mieszane uczucia. Nadal czułam rumieńce na twarzy, ale było tak jakbym całowała kogoś zupełnie innego. Ale czy miało to aż takie znaczenie, przecież nadal kochałam tego samego chłopaka, który słuchał ze mną muzyki całą noc i opowiadał mi historie, które spokojnie można by było zekranizować. To był ten sam James, zdecydowanie ten sam. Będę musiała przywyknąć, że wyglądał jak koleś, którym zachwycam się od jakiś 5 lat. Wiem, że to nie wróży dobrze, ale jakoś nie płaczę.
![]() |
Tak mógłby wyglądać James. Cóż, już to było powiedziane "jak bliźniaki" :) |
Ohohohoho, nowe opowiadanie o Muse, czekam na następny rozdział!
OdpowiedzUsuńMiło :3 Prace w toku ;)
UsuńYaaaaay :D
OdpowiedzUsuńwielbie kazde opowiadanie o Muse, i teraz nie jest inaczej.
Myslalam z poczatku ze to Matt byl ale skoro nie to jestem ciekawa co bedzie dalej :D
powiedz mi tylko jedno, chlopak ma na imie Jim a brat James? Bo pod koniec troszke to zamieszane i az zwatpilam ;)
Usuńhahah, nie ;) Jim to zdrobnienie od James (zaczerpnięte z książki) Nie podałam imienia brata^^
Usuńhahaha oj to wybacz w takim razie, mi sie zdawalo ze James to brat jej jest i sie troszke zamotalam.
UsuńW kazdym razie dzieki za wyjasnienie, czekam na ciag dalszy :)
Moja wyobraźnia jest baardzo duża więc to będzie nie małe zaskoczenie ;)
OdpowiedzUsuńDzięki za odwiedziny u mnie :) Twoje opo zapowiada się ciekawie, na pewno będę zaglądała :)
OdpowiedzUsuńEmilien
http://draw-another-picture.blog.onet.pl/