Translate

sobota, 20 kwietnia 2013

II- Dziwna rozmowa

Obudziłam się wcześnie, było jeszcze dość ciemno. Powoli przyzwyczajałam się do szpitalnej rutyny. Byłam tu już od miesiąca. I choć nie doświadczałam zabiegów czy nieprzyjemnych kuracji to gdyby nie Jim nie zastanawiałabym się długo nad ucieczką. Oprócz brata, który zaglądał kiedy mógł, ciągle był przy mnie James. Kiedy udało mu się przekupić pielęgniarki zostawał ze mną całą noc. Rodzice musieli wyjechać, praca w szkole jest wymagająca szczególnie przed wakacjami. Brat zatrudnił się w małym pubie. Wynajęliśmy mieszkanie, w końcu mieliśmy tu zostać jeszcze przez cztery miesiące. Jim miał mi towarzyszyć po wyjściu ze szpitala, ponoć dobrze znał Londyn, ale poznałam go już trochę, mógł się po prostu chwalić. Z dnia na dzień rozumieliśmy się coraz lepiej. Byliśmy bardzo podobni, lubiliśmy tę samą muzykę i filmy, gdyby nie potrzeba snu i złośliwość niektórych pielęgniarek  rozmawialibyśmy 24 godziny na dobę, bo tematy do rozmów po prostu się nie kończyły.
Dochodziła piąta po południu, leżeliśmy na złączonym łóżku. Od pewnego czasu nie traktowaliśmy siebie tylko jako znajomych czy nawet przyjaciół, byliśmy dla siebie kimś więcej i choć nigdy go nie zobaczyłam czułam, że na pewno jest w moim typie. Na każdym kroku powtarzał mi, że jestem śliczna by chwilę później mnie wyśmiać. Odpowiadał mi pod każdym względem. Potrafił powiedzieć mi wszystko, dziś jednak nie zrozumiałam jego intencji, coś przede mną ukrywał.
- to co najpierw mi pokażesz? Już nie mogę się doczekać kiedy stąd wyjdę.
- cóż, nie wiem na czym ci zależy. Co powiesz na Rebel Pub? Myślę, że to dobry początek? Nigdy tam nie byłem, ale słyszałem, że to dobre miejsce. Są przecieki, wie o tym niewiele osób, że jako gwiazda wieczoru ma zagrać Muse.
- wiesz gdzie to jest?! o matko! Taki mały klub, na pewno będą rozdawać autografy. Sprawdzimy to, nie?
- cco? hmm nie, może jednak inne miejsce, tam będzie dużo ludzi, wiesz głowa przy głowie,  po szpitalu nie powinnaś się przemęczać, nie pomyślałem o tym..
-chyba żartujesz!? ty, który przy 'Bliss' o mało co nie ściągnąłeś mnie z łóżka żeby zatańczyć? nie możemy przegapić takiej okazji!
- wiesz to nie jest pewne, narobimy sobie nadziei a potem..
-skończ, idziemy i tyle!
- to nie jest dobry pomysł
-ale przed chwilą..?
-ale przed chwilą nie pomyślałem o konsekwencjach, powinnaś bywać teraz w spokojnych miejscach
- nie, ty zacząłeś się wycofywać jak powiedziałam o autografach. O co chodzi? Przecież chciałeś iść?
- yy nie to nie tak, bo ja po prostu..ja uważam, że ...nie pomyślałem...nie możemy ich spotkać..znaczy..
- Jim co się dzieje?
- nic
W tym momencie wyszedł bardzo szybko, nawet się nie pożegnał. Ale czemu? Wiedziałam, że chodziło o te głupie autografy, no ale przecież on też uwielbiał chłopaków? Miałam mętlik w głowie. Rozważałam różne opcje, ale nieśmiałość czy brak znajomości języka były błahe i nieprawdziwe. Żałowałam tego co powiedziałam. Przez następne dwa tygodnie nie przyszedł ani razu. To były okropne momenty, i choć mój brat odwiedzał mnie niemal codziennie nie zastąpił Jamesa. Przez cały ten czas nieustannie zastanawiałam się nad naszą ostatnią rozmową, analizowałam ją i coraz bardziej myślałam o niepewności jaką słyszałam w słowach Jima. 'Nie możemy ich spotkać', ale kogo? Czyżby chodziło mu o Muse?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz